środa, 17 sierpnia 2011
sangha
w buddyzmie mowi sie o 3 klejnotach, 3 schronieniach najwazniejszych filarach, na ktorych ludzie opieraja swoje dazenia,wiare, praktyke. jeden z nich wymieniany zazwyczaj na koncu to sangha czyli buddyjskie zgromadzenie, gmina, lokalna spolecznosc buddyjska, twoje oparcie w innych.
ostatnio przed koncertem w rudzie ktos dzielac sie ze mna swoimi spostrzezeniami na temat jednej polskiej sanghi uzmyslowil mi cos dosc istotnego. bez kitu zastanawia mnie to jak pozno trafiaja do nas najprostsze rozkminy. moze oczywiscie to ze mna jest cos nie tak. to co mowil, trzeba by pewnie przefiltrowac biorac poprawke na rozne konwenanse wewnetrzne mniej lub bardziej zamknietych spolecznosci religijnych ale ogolnie
mowil m.in. ze bedac w ciezkiej sytuacji zyciowej staral sie zgromadzic zasob floty, ktory moglby byc jego wkladem finansowym w dotowanie stupy, na ktora akurat zbierala hajs sangha, z ktora byl poniekad zwiazany i do ktorej chcial udac sie na praktyki. ze co innego oczywiscie jesli jestes wagabondem krazysz i zamykasz swoj budzet w minimum czy jalmuznie, ale pomijajc kwestie tego, ze traktowanym jest sie po danym wkladzie finansowym z sensownym respektem, to gminy i tak sa w calosci utrzymywane z datkow. co jest w tym podejsciu takiego rewolucyjnego? az i tylko tyle, ze nie jest to motyw typu "kiepsko przede ale sie wspieramy wiec kupie u was browar, zaplace za koncert i raz na miesiac dam dwojke na antyfaszystow" (nie wspominajac o "radzcie sobie sami ze swoimi obciazeniami, a skoro oferujecie cos nie wymagajac za to pieniedzy to ja nie bede placil ani pomagal tylko korzystal"). obciazanie sie dodatkowymi nakladami pracy, zeby nie skorzystac z tego na bezposrednim poziomie prywatnym i wylozyc wszystko na darczynienie jest naprawde czyms wyjatkowym szczegolnie jesli nie ma sie ciekawej sytuacji prywatno-ekonomiczno-zyciowej.
z kolei na jednym antyszczycie za granica bylem troche w szoku widzac jakie naklady pieniadza ida na wyzywienie aktywistow i ile z tej kasy wciaz brakowalo. wciaz zrozumialym wydaje mi sie podejscie typu "jestesmy z tej biedniejszej europy nie koniecznie musi byc stac nas na wywalenie kaski na wache w obie strony za granice i placenie 5 ojro od glowy za posilek czyli w sumie ok kola za niecaly tydzien i tak budzetowego zarcia dla kilku osob" , ale jesli przefiltrujesz je przez pryzmat powyzszej rozkminy to sprawa wyglada troche bardziej zastanawiajaco.
pod rozkmine.
ostatnio przed koncertem w rudzie ktos dzielac sie ze mna swoimi spostrzezeniami na temat jednej polskiej sanghi uzmyslowil mi cos dosc istotnego. bez kitu zastanawia mnie to jak pozno trafiaja do nas najprostsze rozkminy. moze oczywiscie to ze mna jest cos nie tak. to co mowil, trzeba by pewnie przefiltrowac biorac poprawke na rozne konwenanse wewnetrzne mniej lub bardziej zamknietych spolecznosci religijnych ale ogolnie
mowil m.in. ze bedac w ciezkiej sytuacji zyciowej staral sie zgromadzic zasob floty, ktory moglby byc jego wkladem finansowym w dotowanie stupy, na ktora akurat zbierala hajs sangha, z ktora byl poniekad zwiazany i do ktorej chcial udac sie na praktyki. ze co innego oczywiscie jesli jestes wagabondem krazysz i zamykasz swoj budzet w minimum czy jalmuznie, ale pomijajc kwestie tego, ze traktowanym jest sie po danym wkladzie finansowym z sensownym respektem, to gminy i tak sa w calosci utrzymywane z datkow. co jest w tym podejsciu takiego rewolucyjnego? az i tylko tyle, ze nie jest to motyw typu "kiepsko przede ale sie wspieramy wiec kupie u was browar, zaplace za koncert i raz na miesiac dam dwojke na antyfaszystow" (nie wspominajac o "radzcie sobie sami ze swoimi obciazeniami, a skoro oferujecie cos nie wymagajac za to pieniedzy to ja nie bede placil ani pomagal tylko korzystal"). obciazanie sie dodatkowymi nakladami pracy, zeby nie skorzystac z tego na bezposrednim poziomie prywatnym i wylozyc wszystko na darczynienie jest naprawde czyms wyjatkowym szczegolnie jesli nie ma sie ciekawej sytuacji prywatno-ekonomiczno-zyciowej.
z kolei na jednym antyszczycie za granica bylem troche w szoku widzac jakie naklady pieniadza ida na wyzywienie aktywistow i ile z tej kasy wciaz brakowalo. wciaz zrozumialym wydaje mi sie podejscie typu "jestesmy z tej biedniejszej europy nie koniecznie musi byc stac nas na wywalenie kaski na wache w obie strony za granice i placenie 5 ojro od glowy za posilek czyli w sumie ok kola za niecaly tydzien i tak budzetowego zarcia dla kilku osob" , ale jesli przefiltrujesz je przez pryzmat powyzszej rozkminy to sprawa wyglada troche bardziej zastanawiajaco.
pod rozkmine.
dzisiaj psy jutro smalec
5000 @ bronowice godzina 3 w nocy
ten numer pewnie nie zostanie nigdy wydany na zadnym wydawnictwie bo nie ma po co go wydawac, a to najsmieszniejsza jego odslona jakiej bylem swiadkiem a bylem swiadkiem wszystkich jak do tej pory.
kilka dodatkowych slow wyjasnienia tylko.
czym jest ta presja, na czym mialaby polegac i jaki jest sens w takim nacisku.
funkcja spoleczna przydzielona instytucji zwanej obecnie policja jest gdziestam kiedys przez kogostam jasno okreslona. pilnowac porzadku SPOLECZNEGO, chronic i sluzyc; z ang. to police -trzymac nad czyms piecze, nadzorowac, pilnowac (porzadku).
jak wyglada twarz policji, z ktora przecietny niebierny obywatel moze sie zetknac nie trzeba opowiadac. wiecej jest naduzyc i trudnosci niz ochrony i sluzby. srodowiska policyjne w duzym stopniu zmaskulinizowane pelne sa werbalnych, fizycznych, psychicznych zachowan i sytuacji przemocowych, epatuja gloryfikacja instytucji wladzy. jakkolwiek sztampowo by to nie zabrzmialo politycy i policja to formalnie dwie najbardziej nietykalne kasty w dzisiejszych spoleczenstwach. dlaczego kasty? bo bardzo wiele wplywow i korzysci plynacych z piastowania ww stanowisk czy obracania sie w ww kregach jest promieniuje rodzinnie czy tez po znajomosci. z policja sprawa jest jednak o tyle mniej przyjemna ze poczynania konkretnych jej przedstawicieli w bezposredni sposob dotykaja zwyklych ludzi, ktorym mozliwosci reakcji na doswiadczane ze strony organow wladzy/scigania niesprawiedliwosci sa malo dostepne. sprawy w sadzie sa czesto z gory przegrane, zeznania i dowody znikaja badz bywaja nie dopuszczone pod rozpatrzenie istnieje rozbudowany aparat presji i represji jak i bogaty arsenal dzialan fizyczno/silowo/wladczych, ktorymi dysponuja przedstawiciele organow NIEsprawiedliwosci.
waznym jest aby z najbardziej przyziemnego punktu dzialania swoje niezadowolenie z takiego stanu rzeczy manifestowac. znac paragrafy, nie wspierac dzialan policji, rozwiazywac mozliwe do rozwiazania problemy na wlasna reke zamiast za ich posrednictwem, a takze za pomoca pokazow sily i determinacji demonstrowac swoje niezadowolenie i niezgode jesli chodzi o ich dzialania. dobrymi przykladami sa plakaty/wlepki antypolicyjne, seriwsy typu copwatch, zakladanie spraw w sadzie o naduzycia i bezposrednia konfrontacja z organami scigania. mozna o tym nawijac caly dzien ale wydaje mi sie, ze takie wyjasnienie starczy zeby poruszyc twoja wyobraznie.
a co zrobimy bez policji, w obliczu chaosu spolecznego, fali wystepkow i przestepstw etc?
po pierwsze wszystkie wymienione w powyzszym pytaniu pojecia sa wzgledne. nic nie jest samo z siebie przestepstwem, wystepkiem, spolecznym nieporzadkiem.
nie mam powodu zeby sie migac od odpowiedzi na takie pytania. nie jestem spolecznym projektantem wiec nie mam pojecia jak to poukladac. widze pewien potencjal w mozliwych alternatywach dla obecnego stanu rzeczy ale nie probuje nikogo oszukac ze ludzie lubia isc na latwizne i nawzajem sie oszukiwac-to oczywistosc. plynace z takich sytuacji mozliwosci i trudnosci bardzo dobrze obrazuja sytuacje obecne sytuacje z londynu czy z okresu powstania w egipcie gdzie scieraly sie ze soba oddzialy policji, doraznych rzezimieszkow (heh), oraz policji obywatelskiej. kazda z tych grup dawala popalic. czacha dymi, ale dobrze byloby zeby to dymienie nie wymagalo wdrazania bez powodu
historia wladzy historia wyzwolenia
niewykluczone, ze kiedys bylismy wolni...
pewnie nasze spolecznosci wygladaly inaczej, byly zorganizowane w inny sposob, bardziej lub mniej autonomicznie, rownosciowo, wolnosciowo. nie wiadomo tak naprawde jak bylo. czy byly patriarchalne czy matriarchalne.podobno nie bylo tak, ze przed patriarchatem powszechnie istnial matriarchat bedacy duzo bardziej rownosciowym ustrojem mentalnym, to podobno tylko wyjatki. ale dalej w przyszlosc to nie bedzie tak ze dojdziemy(spoleczenstwo) do jakiegos stopnia swiadomosci i wtedy bedziemy w stanie funkcjonowac wolnosciowo.
czlowiek rodzi sie wolny i to jest jego jedyna okazja.ja sie nie znam nie jestem historykiem wiec moze sie myle, ale ucisk nie istnieje od zawsze, ale napewno od dawna.ludzie sie kontrolowali w chuj.kiedys pewnie zyli inaczej ale watpliwe azebysmy umieli do tego wrocic. to wolnosciowe mrzonki. wladze stworzylismy my sami a jesli nie my to ci ktorych geny nosimy w sobie. nie wierze, ze ucisk przywiezli kosmici, nie wierzy w to nawet daniken-dla niego oni pewnie sa ponad.
oczywiscie mozna wystosowac teze, ze dominacja jako proces bilogiczny i wyzysk jako zachowanie ewolucyjne rosly wraz z objetoscia puszki mozgowej homo sa wiec nierozerwalnie zwiazane z nasza historia ale to znaczyloby rowniez, ze poddanstwo i kontrola sa i pozostana rowniez nieodlacznymi cechami naszego istnienia i stawka jest tylko to czy znajdziesz sie w zlotych komnatach czy w chlodnych lochach
ale spojrzmy na to tak: kiedys ludzie (prawdopodobnie) tworzyli autonomiczne komuny, spolecznosci dzielili sie obowiazkami i prawami w sposob ustalony nie przez mechanizmy patriarchalne tylko zdecydowanie duzo bardziej egalitarne. ale cos sie w tym stanie rzeczy zmienilo. jak i kiedy?-na takie pytania jest pewnie wiele odpowiedzi w zaleznosci od tego z ktorej strony spojrzymy i na jakie fakty. jedna rzecz jednak trzeba sobie powiedziec-to ci wolni ludzie, ci prymitywni ludzie protoprymitywisci, na ktorych wiele osob spoglada teraz z rozrzewieniem, to wlasnie oni zaczeli zabijac, brac w niewole, okradac, gwalcic i czynic sobie poddanymi innych sobie podobnych, tyle ze slabszych, mniej sprytnych, mniej zaradnych czy poprostu bardziej latwowiernych. prawo dzungli. ciagle zyjemy w tej dzungli, i trudno mi wierzyc ze czlowiek kiedykolwiek zejdzie z drzewa...
czesc osob chce przede wszystkim mozliwosci wyrwania sie ze spolecznego lagru, kreowania wlasnych enklaw samowystarczalnosci gdzies daleko od huku maszyn. niektorzy maja inne oczekiwania-budowanie wlasnych spolecznosci wspolistniejacych z innymi grupami badz poprostu w zoladku spolecznego molocha. potrzebne sa naklady pracy, sily, finansow, czasu. planowanie, aktywnosc, obrona przed ofensywa ze strony faszystowskich bojowek w uniformach albo i bez nich. walka, starcia, trwanie przy swoich pogladach. przetrwanie. to w czym bierzemy udzial to walka plemion. ewolucyjne prawo mowiace o dazeniu do przekazania wlasnych genow. gen wolnosci to rzadka mutacja byc moze pozostalosc po naszej zwierzecej przeszlosci. w momencie pokonania obecnego systemu politycznego czy tez w momencie krachu systemu ekonomicznego mamy niepowtarzalna mozliwosc powrotu do stanu rzeczy sprzed tysiecy lat. stanu braku centralnego osrodka kontroli spolecznej. zalozmy, ze tak sie dzieje i wracamy do plemiennego stanu rzeczy. kto wygra i kiedy znow ewoluujac wrocimy do tego co mamy teraz? jak bedzie wygladac wolnosciowa hegemonia? jaka bedzie nasza rewolucja, jakie beda walki o obalenie systemow, czym w rzeczywistosci beda konflikty o wolnosc gloszenia wlasnego pogladu [czyt. dominacje, przywodztwo(sic!)] pomiedzy faszystami i autonomistami.i czy to napewno zwolennicy silnej reki zaatakuja pierwsi? i co im grozi w razie przegranej? loch czy banicja, poddanstwo czy przymusowa resocjalizacja?
naprawde niewiele sie zmienilo i niewiele ma szanse sie zmienic...
kuchnia na syrenie totalnie deszczowa noc
pewnie nasze spolecznosci wygladaly inaczej, byly zorganizowane w inny sposob, bardziej lub mniej autonomicznie, rownosciowo, wolnosciowo. nie wiadomo tak naprawde jak bylo. czy byly patriarchalne czy matriarchalne.podobno nie bylo tak, ze przed patriarchatem powszechnie istnial matriarchat bedacy duzo bardziej rownosciowym ustrojem mentalnym, to podobno tylko wyjatki. ale dalej w przyszlosc to nie bedzie tak ze dojdziemy(spoleczenstwo) do jakiegos stopnia swiadomosci i wtedy bedziemy w stanie funkcjonowac wolnosciowo.
czlowiek rodzi sie wolny i to jest jego jedyna okazja.ja sie nie znam nie jestem historykiem wiec moze sie myle, ale ucisk nie istnieje od zawsze, ale napewno od dawna.ludzie sie kontrolowali w chuj.kiedys pewnie zyli inaczej ale watpliwe azebysmy umieli do tego wrocic. to wolnosciowe mrzonki. wladze stworzylismy my sami a jesli nie my to ci ktorych geny nosimy w sobie. nie wierze, ze ucisk przywiezli kosmici, nie wierzy w to nawet daniken-dla niego oni pewnie sa ponad.
oczywiscie mozna wystosowac teze, ze dominacja jako proces bilogiczny i wyzysk jako zachowanie ewolucyjne rosly wraz z objetoscia puszki mozgowej homo sa wiec nierozerwalnie zwiazane z nasza historia ale to znaczyloby rowniez, ze poddanstwo i kontrola sa i pozostana rowniez nieodlacznymi cechami naszego istnienia i stawka jest tylko to czy znajdziesz sie w zlotych komnatach czy w chlodnych lochach
ale spojrzmy na to tak: kiedys ludzie (prawdopodobnie) tworzyli autonomiczne komuny, spolecznosci dzielili sie obowiazkami i prawami w sposob ustalony nie przez mechanizmy patriarchalne tylko zdecydowanie duzo bardziej egalitarne. ale cos sie w tym stanie rzeczy zmienilo. jak i kiedy?-na takie pytania jest pewnie wiele odpowiedzi w zaleznosci od tego z ktorej strony spojrzymy i na jakie fakty. jedna rzecz jednak trzeba sobie powiedziec-to ci wolni ludzie, ci prymitywni ludzie protoprymitywisci, na ktorych wiele osob spoglada teraz z rozrzewieniem, to wlasnie oni zaczeli zabijac, brac w niewole, okradac, gwalcic i czynic sobie poddanymi innych sobie podobnych, tyle ze slabszych, mniej sprytnych, mniej zaradnych czy poprostu bardziej latwowiernych. prawo dzungli. ciagle zyjemy w tej dzungli, i trudno mi wierzyc ze czlowiek kiedykolwiek zejdzie z drzewa...
czesc osob chce przede wszystkim mozliwosci wyrwania sie ze spolecznego lagru, kreowania wlasnych enklaw samowystarczalnosci gdzies daleko od huku maszyn. niektorzy maja inne oczekiwania-budowanie wlasnych spolecznosci wspolistniejacych z innymi grupami badz poprostu w zoladku spolecznego molocha. potrzebne sa naklady pracy, sily, finansow, czasu. planowanie, aktywnosc, obrona przed ofensywa ze strony faszystowskich bojowek w uniformach albo i bez nich. walka, starcia, trwanie przy swoich pogladach. przetrwanie. to w czym bierzemy udzial to walka plemion. ewolucyjne prawo mowiace o dazeniu do przekazania wlasnych genow. gen wolnosci to rzadka mutacja byc moze pozostalosc po naszej zwierzecej przeszlosci. w momencie pokonania obecnego systemu politycznego czy tez w momencie krachu systemu ekonomicznego mamy niepowtarzalna mozliwosc powrotu do stanu rzeczy sprzed tysiecy lat. stanu braku centralnego osrodka kontroli spolecznej. zalozmy, ze tak sie dzieje i wracamy do plemiennego stanu rzeczy. kto wygra i kiedy znow ewoluujac wrocimy do tego co mamy teraz? jak bedzie wygladac wolnosciowa hegemonia? jaka bedzie nasza rewolucja, jakie beda walki o obalenie systemow, czym w rzeczywistosci beda konflikty o wolnosc gloszenia wlasnego pogladu [czyt. dominacje, przywodztwo(sic!)] pomiedzy faszystami i autonomistami.i czy to napewno zwolennicy silnej reki zaatakuja pierwsi? i co im grozi w razie przegranej? loch czy banicja, poddanstwo czy przymusowa resocjalizacja?
naprawde niewiele sie zmienilo i niewiele ma szanse sie zmienic...
kuchnia na syrenie totalnie deszczowa noc
tymczasowa strefa autonomiczna
dogrzebalem sie do jednej starej nieskonczonej produkcji, ktora nie ma juz chyba szansy byc jakkolwiek posunieta dalej wiec wrzucam surowke nagrana trzy lata temu. bit fiti sound z istambulu.
podstawowa inspiracja tego tekstu jest opracowanie tematu spontanicznych powstan wolnosciowych autorstwa hakim beya w pracy 'temporary autonomous zone'.
tekst omawia zagadnienia zwiazane z teoria i dynamika najrozniejszych stref, dzialan i okresow autonomicznych i wolnosciowych dajac wykladnie teoretyczna zjawisk takich jak rave party, skloting, masa krytyczna, enklawy wolnosciowe. dosc duzo uwagi poswieca hakim bey skojarzeniu zjawisk, inicjatyw czy przestrzeni wspolczesnych ze zjawiskami takimi jak pirackie wyspy-kryjowki czy wyzwolenie miasta fiume na granicy wloch i chorwacji w nastepstwie I wojny swiatowej. poruszony jest tez watek powstania, rewolty wolnosciowej i wszelich wybuchow wyzwolenia jako doswiadczen wyzwalajacych dalece bardziej niz rewolucja jako, ze sa one tworami tymczasowymi dzieki temu wiec nie moga nosic cech jakiejkolwiek stagnacji, hierarchii, rutyny bo gdy te wkradaja sie w ich istnienie wolnosc wygasa a strefa autonomiczna zanika...
dla zwolennikow powstan i insurekcjonistow lektura mus, dla tych watpiacych w sile chaosu-wciagajaca argumentacja. tak czy inaczej absolutna klasyka z dziedziny teorii dynamiki zjawisk wolnosciowych
prace hakim beya
podstawowa inspiracja tego tekstu jest opracowanie tematu spontanicznych powstan wolnosciowych autorstwa hakim beya w pracy 'temporary autonomous zone'.
tekst omawia zagadnienia zwiazane z teoria i dynamika najrozniejszych stref, dzialan i okresow autonomicznych i wolnosciowych dajac wykladnie teoretyczna zjawisk takich jak rave party, skloting, masa krytyczna, enklawy wolnosciowe. dosc duzo uwagi poswieca hakim bey skojarzeniu zjawisk, inicjatyw czy przestrzeni wspolczesnych ze zjawiskami takimi jak pirackie wyspy-kryjowki czy wyzwolenie miasta fiume na granicy wloch i chorwacji w nastepstwie I wojny swiatowej. poruszony jest tez watek powstania, rewolty wolnosciowej i wszelich wybuchow wyzwolenia jako doswiadczen wyzwalajacych dalece bardziej niz rewolucja jako, ze sa one tworami tymczasowymi dzieki temu wiec nie moga nosic cech jakiejkolwiek stagnacji, hierarchii, rutyny bo gdy te wkradaja sie w ich istnienie wolnosc wygasa a strefa autonomiczna zanika...
dla zwolennikow powstan i insurekcjonistow lektura mus, dla tych watpiacych w sile chaosu-wciagajaca argumentacja. tak czy inaczej absolutna klasyka z dziedziny teorii dynamiki zjawisk wolnosciowych
prace hakim beya
Subskrybuj:
Posty (Atom)