poniedziałek, 7 stycznia 2013

fatajs je konskie mieso

no dzis mialem najdziwniejszy zestaw snow od bardzo dawna. finalem byla konsumpcja dosc pokaznych rozmiarow stekow z konskiego miesa przed wystepem na jakims malomiasteczkowym festiwalu, na scenie na rynku. mowa oczywiscie o wystepie fatajs. nie znam sie za bardzo na odczytywaniu snow, ale wole to wziac za dobra monete jako, ze nastepne weekendy uplywaja praktycznie bez wyjatku pod znakiem koncertow, a praca nad demowka fatajasow moze nie wystrzelila z buta w kosmos, ale idzie do przodu ruszona po kilku miesiacach lezenia odlogiem. no a juz napewno powstaja nowe odrzuty, ktore na ta produkcje nie trafia, ale nawet nad nimi pracuje sztab specjalistow. dodatkowo ostatnie dwa wieczory uplynely pod znakiem wspomnien z pewnego miejsca kultu natury, ktore odwiedzilismy na wiosne dwa lata temu, jako ze wlasnie skonczylem czytac jedno opracowanie tematu magicznej skaly, o ktorej mowa. poza tym w wiekszosci kultur na swiecie konsumpcja czesci ciala konkretnego zwierzecia mialy prowadzic do przejecia jego mozliwosci w danej dziedzinie, badz poprawy stanu zdrowia czy bycia danej czesci ciala cechy czy przymiotu. picie krwi, zjadanie serc i mozgow wrogow, narzady wewnetrzne wilka, czy nie szukajac daleko zelatyna, glukozamina czy inne naturalne bajery na poprawe kondycji stawow. brzmi znajomo? no to zalozmy, ze fatajs bedzie popierdalac jak ognisty rumak przez nieskonczone stepy rapowej ingorancji. BLAU!